-Dziękuję bardzo.-powiedziałam również szeptem,i obie się zaczęłyśmy śmiać.
-Możesz się już rozpakować i poprzestawiać rzeczy w pokoju jak tylko chcesz. Od dziś to woj pokój. Ja
-To będzie twój pokój.- szepnęła mi na ucho z uśmiechem ciocia Lila.
-Dziękuję bardzo.-powiedziałam również szeptem, i obie się zaczęłyśmy śmiać.
-Możesz się już rozpakować i poprzestawiać rzeczy w pokoju jak tylko chcesz. Od dziś to twój pokój. Ja pójdę na dół do Marka- jej męża.
Pokiwałam głową i Lilka opuściła "moj" pokój. Trudno mi się przyzwyczaić mówić do niej ciocia skoro jest naprawdę młoda. Ma 37 lat i dwójkę dzieci, gdzie najstarsze z nich ma 20 lat. Wczesne macierzyństwo najwidoczniej jej służyło. Z nią można porozmawiać o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. Dlatego chyba tak bardzo ją lubię. Ale szczerze mówiąc, chyba jej rodzice nie byli zbyt zadowoleni gdy została mamą w wieku 17 lat. To tak samo gdybym to ja teraz miała mieć dziecko. O boże święty, moi rodzice chyba by mnie zabili.
Pokój był mały i przytulny. Nie potrzebowałam dużo miejsca. I tak się cieszę, że znalazło się tu dla mnie miejsce. Lecz sądzę, iż ten pokój był robiony specjalnie na mój przyjazd. Nowe meble, nowy telewizor i w dodatku było czuć jeszcze świeżo malowane ściany.
Oni są naprawdę kochani!
Najbardziej spodobał mi się balkon. Był idealny.
Nie można wymarzyć sobie lepszego. Wszędzie lampki I zielone roślinki. Usiadłam na białej, materiałowej poduszcze, wyprostowałam nogi, wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Czuć było świeże, morskie powietrze. Bryza, tego mi brakowało.
Niby był już prawie maj, lecz pogoda nie była za specjalna. Szare i deszczowe chmury oblegały niebo. Zaraz pewnie lunie. Weszłam więc do środka, zamknęłam drzwi i usiadłam na parapecie. Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do mamy.
Pierwszy sygnał, drugi ..
-Halo?
-Hej mamuś
-Hej skarbie. Jak lot minął? Jesteś już u Lili?
-Tak, wróciliśmy godzinę temu, a lot jak lot. Ujdzie nawet.
-Jaką macie tam pogodę?
-Rano było jeszcze słonecznie a teraz już pochmurno się robi. W końcu wieczór się zbliża więc to chyba norma tu. Zresztą sama nie wiem, może się jeszcze rozpogodzi.
-Podoba ci się tam chociaż? Jak nowa rodzinka?
-Ciocia i wujek są naprawdę super. Jess też jest bardzo w porządku, a Jacoba jeszcze nie widziałam. Podobno u jakiejś dziewczyny jest.
-Już się nie mogę doczekać jak wrócisz do domu.-wyczułam lekką nienawiść w głosie.
-Mamo nie rób mi wyrzutów sumienia teraz. Wiesz dobrze, że bardzo chciałam tu przyjechać.
Do pokoju wpadła Jessi ubrana w kurtkę z kapturem na głowie.
-Oj przepraszam. Nie wiedziałam że rozmawiasz przez telefon.-powiedziała cicho stojąc w drzwiach.
-Nie nic się nie stało. Już kończę właśnie.
Pożegnałam się z mamą i rzuciłam telefon na łóżko.
-Coś się stało?-zapytałam
-Nie nic takiego. Myślałam, że może chciałabyś się wybrać ze mną do miasteczka i na plażę. Pokazałabym ci parę fajnych miejsc.
-Jasne super, ubiorę się tylko.

Założyłam na siebie żółty płaszczyk przeciwdeszczowy i czarne buty za kostkę.
Wraz z Jess zwiedziliśmy całe nasze miasteczko Käsaberga. Znajduje się ono przy samym morzy. Nie jest ono też zbyt duże. Liczy tylko kilka tysięcy mieszkańców.
-Gdzie chodzisz do szkoły?-zapytałam
-Tutaj. Do Käsaberga.
-A Jacob?
-Do Ystad. To kilkanaście kilometrów stąd. Jest trochę większe od tego miasteczka. Ma swój port. Jak chcesz możemy się jutro wybrać do niego.
-Byłoby super.
-Ah zapomniałam. Jutro mam szkołę, a potem tenisa. Nie wiem czy się wyrobie ze wszystkim..
-Nie szkodzi kochanie! Pojedziemy w piątek. Ja tez zapomniałam, że masz szkołę.- posłała mi ciepły uśmiech
-Idziemy na plażę?
-Pewnie. Uwielbiam plażę. Mogłabym siedzieć na niej godzinami.
-O tak, ja też ją uwielbiam. Będąc dzieckiem co roku moje urodziny były organizowane na plaży.
-Ojej! Też bym chciała mieć kiedyś urodziny na plaży.
Szłyśmy wąskim chodniczkiem prowadzącym w stronę plaży, śpiewając i opowiadając sobie nawzajem zabawne historie. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Nie mojego. Blondynka zagrzebała w torbie i wyjęła z niej dzwoniące urządzenie.
-Hej Meg, coś się stało? ..
Rozmawiały kilka minut. Jess najwidoczniej bardzo się przejęła, bo cały umiech raptownie zszedł jej z twarzy.
- .. nie martw się zaraz będę.
Zdenerwowana rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.
-Stało się coś? -zapytałam patrząc na jej wyraz twarzy
-Mojej przyjaciółki tata miał zawał, właśnie karetka go zabrała.
-O boże to straszne!
-Muszę jak najszybciej biec do domu aby mama mnie zawiózła do niej do szpitala.-widział jak strasznie jest przejęta tą sprawą. W sumie nie dziwię się. Na jej miejscu też bym tak się zachowała. - Wracasz ze mną do domu?
-Wiesz.. poradzę sobie. Pójdę na plażę. Nie martw się wrócę sama, a ty jedź szybko do szpitala.
-Jesteś pewna, że dasz sobie radę?
-Tak tak. Leć już.-rzuciłam jej przelotny uśmiech
-Jakby coś to jestem pod telefonem. Narazie
-Pa
Patrzyłam jak oddala się i po chwili znika za budynkami. Musi być naprawdę wspaniałą przyjaciółką.
Sama wędrując wyjęłam z kieszeni słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam jakąś muzykę i kierowałam się dalej w stronę plaży. Po chwili mój grunt pod nogami z twardego zamienił się na sypki żółty piasek. Plaża była na prawdę przecudna. Mogłabym na niej zamieszkać. Nie znam na świecie piękniejszego miejsca niż plaża. Czemu w Warszawie nie ma morza?
Kłócąc się dalej ze swoimi myślami usiadłam na piasku i patrzyłam się w morze. Nie wiem czy wiecie ale to uspokaja człowieka.
Patrząc na zachód słońca totalnie straciłam rachubę czasu. Nagle poczułam tysiące drobych kamyków lecących wprost na moją twarz.
-Fistaszek!
Szybko zamykając oczy i wstając zaczęłam wypluwać piasek z buzi.
-Boże tak mi przykro! Wybacz za niego. Ciągle jest nie posłuchany.
Cały czas się trzepiąc otworzyłam oczy i zauważyłam wysokiego bruneta idącego w moją stronę.
-W porządku. W końcu jestem nad morzem, wiec wody tu pod dostatkiem. Prawda?- nie wiem czy wypada tak od razu żartować przy obcej osobie, ale z resztą i tak mnie tu nikt nie zna.
-Haha racja.-teraz stał na przeciwko mnie. Pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to szereg bielusieńkich ząbków. Jeej też bym chciała mieć tak idealne zęby jak on.
-Jak się wabi?-ukucnęłam przy małym szarym szczeniaku biegającym nam pomiędzy nogami.
- Pytasz o imię psa czy jego właściciela?- śmieszny z niego nieznajomy
-Ciebie raczej nie zapytałabym się jak się wabisz. Nie sądzisz?
-Fistaszek
-To imię psa czy jego właściciela?.- zachichotałam
-Psa. Właściciela to Shawn
Wstałam i podałam mu rękę
-Kas.. Kate poprostu Kate.- nie lubiłam nigdy swojego imienia Kasia, a tym bardziej Katarzyna. Takie mega stare jak za czasów jakiejś Katarzyny Carycy II . Kate to jest to samo, tylko że w tej lepszej wersji.
-Miło mi cie poznać Kate.- uścisnął moją dłoń. - Jesteś tu nowa bo nigdy wcześniej cię nie widziałem?
-Tak, przyjechałam do cioci i jej rodziny.
-Na długo?
-Na miesiąc
- Wiesz.. nie powinnaś się sama szwentać tej godzinie. Może coś ci się stać, poza tym nie znasz raczej jeszcze zbyt dobrze okolicy.
-To kradną tu biedne dziewczynki w żółtych płaszczach?- uśmiechnął się uroczo
-Nie koniecznie żółtych ale tak.- zaśmiał się.- Tak naprawdę często są jakieś imprezy na plaży albo na mieście i chodzą tu tacy różni.. wiesz o co chodzi.
-Okay, dzięki za ostrzeżenie.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i było już dobrze po 21.
-Wiesz późno się zrobiło. Powinnam już wracać. Dzięki, fajnie się rozmawiało. Cześć.- spojrzeliśmy się na siebie przez chwilę, spuściłam wzrok i szłam w stronę wyjścia. Po paru sekundach usłyszałam wołanie.
-Zaczekaj!
Zatrzymałam się. Wysoki brunet podbiegł do mnie z szczeniakiem na rękach.
- Może od prowadzę cię dla bezpieczeństwa do domu? Może się ktoś tu kręcić.
-Tak? W takim razie kto odprowadzi ciebie? Bo wiesz, ktoś się może tu kręcić.
-O mnie się nie martw. Mam psa obronnego.
-Fistaszka?! Haha
-Może tego nie widać ale to prawdziwy maczo.
-Więc chodźmy
...
-Dziękuję bardzo.-powiedziałam również szeptem, i obie się zaczęłyśmy śmiać.
-Możesz się już rozpakować i poprzestawiać rzeczy w pokoju jak tylko chcesz. Od dziś to twój pokój. Ja pójdę na dół do Marka- jej męża.
Pokiwałam głową i Lilka opuściła "moj" pokój. Trudno mi się przyzwyczaić mówić do niej ciocia skoro jest naprawdę młoda. Ma 37 lat i dwójkę dzieci, gdzie najstarsze z nich ma 20 lat. Wczesne macierzyństwo najwidoczniej jej służyło. Z nią można porozmawiać o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. Dlatego chyba tak bardzo ją lubię. Ale szczerze mówiąc, chyba jej rodzice nie byli zbyt zadowoleni gdy została mamą w wieku 17 lat. To tak samo gdybym to ja teraz miała mieć dziecko. O boże święty, moi rodzice chyba by mnie zabili.
Pokój był mały i przytulny. Nie potrzebowałam dużo miejsca. I tak się cieszę, że znalazło się tu dla mnie miejsce. Lecz sądzę, iż ten pokój był robiony specjalnie na mój przyjazd. Nowe meble, nowy telewizor i w dodatku było czuć jeszcze świeżo malowane ściany.
Oni są naprawdę kochani!
Najbardziej spodobał mi się balkon. Był idealny.
Nie można wymarzyć sobie lepszego. Wszędzie lampki I zielone roślinki. Usiadłam na białej, materiałowej poduszcze, wyprostowałam nogi, wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Czuć było świeże, morskie powietrze. Bryza, tego mi brakowało.
Niby był już prawie maj, lecz pogoda nie była za specjalna. Szare i deszczowe chmury oblegały niebo. Zaraz pewnie lunie. Weszłam więc do środka, zamknęłam drzwi i usiadłam na parapecie. Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do mamy.
Pierwszy sygnał, drugi ..
-Halo?
-Hej mamuś
-Hej skarbie. Jak lot minął? Jesteś już u Lili?
-Tak, wróciliśmy godzinę temu, a lot jak lot. Ujdzie nawet.
-Jaką macie tam pogodę?
-Rano było jeszcze słonecznie a teraz już pochmurno się robi. W końcu wieczór się zbliża więc to chyba norma tu. Zresztą sama nie wiem, może się jeszcze rozpogodzi.
-Podoba ci się tam chociaż? Jak nowa rodzinka?
-Ciocia i wujek są naprawdę super. Jess też jest bardzo w porządku, a Jacoba jeszcze nie widziałam. Podobno u jakiejś dziewczyny jest.
-Już się nie mogę doczekać jak wrócisz do domu.-wyczułam lekką nienawiść w głosie.
-Mamo nie rób mi wyrzutów sumienia teraz. Wiesz dobrze, że bardzo chciałam tu przyjechać.
Do pokoju wpadła Jessi ubrana w kurtkę z kapturem na głowie.
-Oj przepraszam. Nie wiedziałam że rozmawiasz przez telefon.-powiedziała cicho stojąc w drzwiach.
-Nie nic się nie stało. Już kończę właśnie.
Pożegnałam się z mamą i rzuciłam telefon na łóżko.
-Coś się stało?-zapytałam
-Nie nic takiego. Myślałam, że może chciałabyś się wybrać ze mną do miasteczka i na plażę. Pokazałabym ci parę fajnych miejsc.
-Jasne super, ubiorę się tylko.

Założyłam na siebie żółty płaszczyk przeciwdeszczowy i czarne buty za kostkę.
Wraz z Jess zwiedziliśmy całe nasze miasteczko Käsaberga. Znajduje się ono przy samym morzy. Nie jest ono też zbyt duże. Liczy tylko kilka tysięcy mieszkańców.
-Gdzie chodzisz do szkoły?-zapytałam
-Tutaj. Do Käsaberga.
-A Jacob?
-Do Ystad. To kilkanaście kilometrów stąd. Jest trochę większe od tego miasteczka. Ma swój port. Jak chcesz możemy się jutro wybrać do niego.
-Byłoby super.
-Ah zapomniałam. Jutro mam szkołę, a potem tenisa. Nie wiem czy się wyrobie ze wszystkim..
-Nie szkodzi kochanie! Pojedziemy w piątek. Ja tez zapomniałam, że masz szkołę.- posłała mi ciepły uśmiech
-Idziemy na plażę?
-Pewnie. Uwielbiam plażę. Mogłabym siedzieć na niej godzinami.
-O tak, ja też ją uwielbiam. Będąc dzieckiem co roku moje urodziny były organizowane na plaży.
-Ojej! Też bym chciała mieć kiedyś urodziny na plaży.
Szłyśmy wąskim chodniczkiem prowadzącym w stronę plaży, śpiewając i opowiadając sobie nawzajem zabawne historie. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Nie mojego. Blondynka zagrzebała w torbie i wyjęła z niej dzwoniące urządzenie.
-Hej Meg, coś się stało? ..
Rozmawiały kilka minut. Jess najwidoczniej bardzo się przejęła, bo cały umiech raptownie zszedł jej z twarzy.
- .. nie martw się zaraz będę.
Zdenerwowana rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.
-Stało się coś? -zapytałam patrząc na jej wyraz twarzy
-Mojej przyjaciółki tata miał zawał, właśnie karetka go zabrała.
-O boże to straszne!
-Muszę jak najszybciej biec do domu aby mama mnie zawiózła do niej do szpitala.-widział jak strasznie jest przejęta tą sprawą. W sumie nie dziwię się. Na jej miejscu też bym tak się zachowała. - Wracasz ze mną do domu?
-Wiesz.. poradzę sobie. Pójdę na plażę. Nie martw się wrócę sama, a ty jedź szybko do szpitala.
-Jesteś pewna, że dasz sobie radę?
-Tak tak. Leć już.-rzuciłam jej przelotny uśmiech
-Jakby coś to jestem pod telefonem. Narazie
-Pa
Patrzyłam jak oddala się i po chwili znika za budynkami. Musi być naprawdę wspaniałą przyjaciółką.
Sama wędrując wyjęłam z kieszeni słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam jakąś muzykę i kierowałam się dalej w stronę plaży. Po chwili mój grunt pod nogami z twardego zamienił się na sypki żółty piasek. Plaża była na prawdę przecudna. Mogłabym na niej zamieszkać. Nie znam na świecie piękniejszego miejsca niż plaża. Czemu w Warszawie nie ma morza?
Kłócąc się dalej ze swoimi myślami usiadłam na piasku i patrzyłam się w morze. Nie wiem czy wiecie ale to uspokaja człowieka.
Patrząc na zachód słońca totalnie straciłam rachubę czasu. Nagle poczułam tysiące drobych kamyków lecących wprost na moją twarz.
-Fistaszek!
Szybko zamykając oczy i wstając zaczęłam wypluwać piasek z buzi.
-Boże tak mi przykro! Wybacz za niego. Ciągle jest nie posłuchany.
Cały czas się trzepiąc otworzyłam oczy i zauważyłam wysokiego bruneta idącego w moją stronę.
-W porządku. W końcu jestem nad morzem, wiec wody tu pod dostatkiem. Prawda?- nie wiem czy wypada tak od razu żartować przy obcej osobie, ale z resztą i tak mnie tu nikt nie zna.
-Haha racja.-teraz stał na przeciwko mnie. Pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to szereg bielusieńkich ząbków. Jeej też bym chciała mieć tak idealne zęby jak on.
-Jak się wabi?-ukucnęłam przy małym szarym szczeniaku biegającym nam pomiędzy nogami.
- Pytasz o imię psa czy jego właściciela?- śmieszny z niego nieznajomy
-Ciebie raczej nie zapytałabym się jak się wabisz. Nie sądzisz?
-Fistaszek
-To imię psa czy jego właściciela?.- zachichotałam
-Psa. Właściciela to Shawn
Wstałam i podałam mu rękę
-Kas.. Kate poprostu Kate.- nie lubiłam nigdy swojego imienia Kasia, a tym bardziej Katarzyna. Takie mega stare jak za czasów jakiejś Katarzyny Carycy II . Kate to jest to samo, tylko że w tej lepszej wersji.
-Miło mi cie poznać Kate.- uścisnął moją dłoń. - Jesteś tu nowa bo nigdy wcześniej cię nie widziałem?
-Tak, przyjechałam do cioci i jej rodziny.
-Na długo?
-Na miesiąc
- Wiesz.. nie powinnaś się sama szwentać tej godzinie. Może coś ci się stać, poza tym nie znasz raczej jeszcze zbyt dobrze okolicy.
-To kradną tu biedne dziewczynki w żółtych płaszczach?- uśmiechnął się uroczo
-Nie koniecznie żółtych ale tak.- zaśmiał się.- Tak naprawdę często są jakieś imprezy na plaży albo na mieście i chodzą tu tacy różni.. wiesz o co chodzi.
-Okay, dzięki za ostrzeżenie.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i było już dobrze po 21.
-Wiesz późno się zrobiło. Powinnam już wracać. Dzięki, fajnie się rozmawiało. Cześć.- spojrzeliśmy się na siebie przez chwilę, spuściłam wzrok i szłam w stronę wyjścia. Po paru sekundach usłyszałam wołanie.
-Zaczekaj!
Zatrzymałam się. Wysoki brunet podbiegł do mnie z szczeniakiem na rękach.
- Może od prowadzę cię dla bezpieczeństwa do domu? Może się ktoś tu kręcić.
-Tak? W takim razie kto odprowadzi ciebie? Bo wiesz, ktoś się może tu kręcić.
-O mnie się nie martw. Mam psa obronnego.
-Fistaszka?! Haha
-Może tego nie widać ale to prawdziwy maczo.
-Więc chodźmy
...
No no jo. Genialny blog ;) Fajne piszesz ;) Jest to pierwszy blog który nie ma wg związku z siatkówka :) I wg fajnie się składa bo chodzę na taki profil jak główna bohaterka ;) więc jest bliski ;) Informuje cie że zostaje do końca ;) Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńMam do cb prośbę dałabyś radę mnie informować o nowych rozdziałach ? Z góry wielkie dzięki :* POZDRAWIAM I DALSZEJ WENY ŻYCZĘ ;)
No no jo. Genialny blog ;) Fajne piszesz ;) Jest to pierwszy blog który nie ma wg związku z siatkówka :) I wg fajnie się składa bo chodzę na taki profil jak główna bohaterka ;) więc jest bliski ;) Informuje cie że zostaje do końca ;) Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńMam do cb prośbę dałabyś radę mnie informować o nowych rozdziałach ? Z góry wielkie dzięki :* POZDRAWIAM I DALSZEJ WENY ŻYCZĘ ;)
Wyjustuj tekst, prób akapity, zdjęcia zastąp opisami, powtórz sobie zasady interpunkcji, poczytaj o dywizach i myślnikach, jak po nich piszemy i dużo, dużo ćwicz.
OdpowiedzUsuńDziękuje za zaproszenie. Przeczytałam i pisze ten komentarz tutaj, bo podpisuję się obiema rękami tym postem. Przed ,,i'' nie stawiamy przecinka, chyba że używamy tego spójnika kilka razy. Kolejna rzecz bohater z Eurowizji. Zazwyczaj czytam o skoczkach i siatkarzach. Ten Szwed nie podbił mojego serca w sobotę i jestem uprzedzona do niego. Pamiętaj! Mniej zdjęć, więcej opisów. Sprawdzaj interpunkcje po kilka razy. Autokorekta nie zawsze pomaga w 100%.
UsuńNo i na początku: nie wiem czy blogger Ci szwankuje, czy co, ale jest powtórzona kwestia xD
Jak Corteen napisała wyżej ćwicz! Ćwiczenie czyni mistrza.
Za jakiś czas znów się tu zjawię i skontroluję.
Pozdrawiam!
Ola
Hej!
OdpowiedzUsuńZapraszałaś, więc postanowiłam wpaść. Tym bardziej, że głowy bohater jest dość nietypowy, przynajmniej jak dla mnie. Nigdy nie czytałam czegoś z artystą Eurowizji.
Duży plus za to, bo Eurowizję to ja lubię! :D
Piszesz nieźle, ale te zdjęcia, obrazki są według mnie mało potrzebne. Lepiej by było wprowadzić więcej opisów, bo wtedy czytający może sobie to wszytsko wyobrazić, a tak, gdy ma wszytsko podane pod nos, to ciężko pobudzić wyobraźnię. Ale to tylko takie moje małe, skromne zdanie, które mało wnosi. :)
Co do treści, to nie będę się jakoś specjalnie rozpisywać, bo nie mam teraz głowy do pisania komentarzy. Ale obiecuję, że przy kolejnym rozdziale komentarz będzie bardziej sensowny. :)
Jeśli byłaby taka możliwość, to proszę o informowanie o nowościach, na mojej podstronie ( podstrona-lila-stich.blogspot.com) w zakładce "Miła Reklama"
Pozdrawiam i weny życzę. ;*
Okay, dziękuję wezmę pod uwagę ;)
UsuńHejka ;)
OdpowiedzUsuńZaprosiłaś tak więc i się pojawiam ;)
Zaciekawiło mnie to,że głównym bohaterem jest wokalista który śpiewał na Eurowizji, tak więc i jestem ;)
Tak jak niektóre dziewczyny powyżej powiem ci,że zdjęcia nie są potrzebna, chyba że jedno albo dwa na koniec rozdziału. By jakoś fajnie to zakończyć.
Fajnie by było gdyby było więcej opisów, lepiej by się wczytało w to co chcesz nam ukazać.
Nie odbieraj tego jako krytykę, tylko dobrą radę.
Pozdrawiam :*