Wszystko zaczęło się gdy wyjechałam w maju do Szwecji. Zapewne pomyślicie dlaczego 17-latka wyjeżdża sama do Szwecji, i to jeszcze jakby nie patrzeć w ciągu roku szkolnego? Otóż wyjechałam na miesięczne praktyki szkolne. Uczęszczam do klasy obsługi turystycznej, czyli jest to technikum, a jak w każdym technikum bywa trzeba odbyć miesięczne praktyki. Czemu właśnie Szwecja? Raczej nie bez powodu. Mieszkam niedaleko Warszawy, więc nie problemem było by odbyć je w stolicy, chociaż każdy z klasy postawił na Warszawę a ja nie chciałam być jak wszyscy. Wiecie, lubię być inna. Akurat tak się złożyło, że mojej mamy cioteczna siostra mieszka z rodziną w Szwecji i to już bardzo długo. Ostatnio gdy mama rozmawiała z nią przez telefon, coś wspomniała o moich praktykach a ciocia zaproponowała, że mogłabym je odbyć u nich w mieście. Uznała, że podszkoliłabym swój angielski i poznała nową kulturę, miejsca, ludzi i bez problemu mogłabym zamieszkać z nimi. Gdy o tym usłyszałam byłam tak przeszczęsliwa, że omal nie wpadłam pod samochód na pasach. Przecież to taka wielka szansa na poznanie całkowicie innego życia i oderwania się od polskiej szarej rzeczywistości. Jedynym problemem byli- rodzice. Uważali, że będąc niepełnoletnia nie mogę aż tak daleko od nich wyjechać, przecież może stać mi się krzywda! Pff.. nie ważne, że to tylko jeden cholerny miesiąc i mieszkałabym z rodziną, więc byłabym pod stałą opieką i kontrolą. Ich ciągła odpowiedź było "NIE". Nie docierało do nich to, że nie byłam już małym dzieckiem za jakie oni mnie brali i irytowało mnie to, że tak bardzo się o mnie martwili. Ale w końcu po naprawdę dłuugich namowych i obiecywaniach, że będę dzwoniła kilka razy dziennie, nie będę sprawiać cioci i jej rodzinie kłopotów i dosłownie masę innych rzeczy, zgodzili się. No nie było łatwo jak widzicie. Pełna kontrola. Tak to właśnie jest mieć nad opiekuńczych rodziców. Ale nie zważając na te wszystkie rzeczy cieszył mnie fakt iż jadę do Szwacji! A raczaj lecę, bo bałam się trochę płynąć promem. Haha, stanowczo za dużo filmów o zatopionych statkach i rekinach.
Okay. Gdy przyswoiłam wiadomość, że wyjeżdżam na cały miesiąc, kolejną rzecz, którą musiałam zrobić to spakować się. Praktyka miała zacząć się od 1 maja a ja wyjeżdżałam kilka dni wcześniej by móc się trochę zaklimatyzować.
Gdy nadszedł ten ważny dla mnie dzień- dzień wyjazdu, wyrzuciłam z siebie wszystkie złe emocje i nastawiłam się na nową przygodę życia. Jak dla kogoś kto cały czas siedzi pod skrzydłami rodziców, takie coś jest naprawdę czymś niesamowitym. Dlatego nie dziwcie mi się, że ten wyjazd stał się dla mnie czymś bardzo ważnym.
W środę 27 kwietnia o godzinie 11:25 miałam samolot z Warszawy do Sztokholmu. Lot był dosyć krótki, wiec nie zbyt długo sobie polatałam. Wysiadłam na lotnisku i byłam totalnie zagubiona. Tyle osób biegało, przepychało się by tylko zdążyć na swój samolot albo znaleźć osobę na którą czekają. Ciągnąc swój bagaż na kółkach szukałam wzrokiem cioci Lili. Dawno jej nie widziałam i byłam troszkę przerażona, że mogę jej nie poznać i tak poprostu przejść obok. Na szczęście była. Stała z bukietem kwiatków i jakąś dziewczyną. Podobnież to była moja siostra Jessie, którą widziałam raz w życiu gdy miałam bodajże 6 lat. Hmm.. chyba troszkę się zmieniła od tamtego czasu.
-Witaj skarbie!- uścisnęła mnie mocno i poczęstowała soczystym buziakiem w policzek.
-Heej ciociu.- uśmiechnęłam się szeroko.
- To dla ciebie.- podarowała mi bukiet.- Jak słońce minął ci lot?
- Aa bardzo dobrze, naprawdę. Pominę sytuację z samolotu gdzie siedziałam ze starszą panią, która cały lot opowiadała mi o swoim wnuczku, który jest żołnierzem. Nie chciały byście chyba tego wszystkiego słyszeć .-zasmiałam się
-Właśnie Kasiu, nie wiem czy pamiętasz Jess?- spojrzałam na wysoką blondynkę
- Hey jestem Jessie, pamiętasz mnie?- wyciągnęła rękę w moją stronę, ze zdziwieniem spojrzałam raz na nią raz na ciocie ale nie z tego powodu, że chciała się ze mną przywitać.
-Oj zapomniałam. Jess bardzo słabo mówi po polsku. Miałam ją zapisać na jakieś dodatkowe lekcje polskiego ale jakoś nigdy nie mamy czasu na to. Mam nadzieję, że będziecie w stanie się jakoś dogadać?
-Myślę, że damy radę.-uśmiechnęłam się. - Kojarzę cię trochę ale od tamtego czasu sporo się zmieniłaś.- zachichotałam i podałam jej rękę. Tym razem odpowiedziałam jej w języku angielskim. Jessie z tego co pamiętam jest rok młodsza ode mnie i ma też starszego o 3 lata brata tak jak i ja.
-Dobrze dziewczynki wracajmy do domu, bo nie zdążymy wrócić do wieczora a w domu czekają na nas wujek z Jacobem.
...
Okay. Gdy przyswoiłam wiadomość, że wyjeżdżam na cały miesiąc, kolejną rzecz, którą musiałam zrobić to spakować się. Praktyka miała zacząć się od 1 maja a ja wyjeżdżałam kilka dni wcześniej by móc się trochę zaklimatyzować.
Gdy nadszedł ten ważny dla mnie dzień- dzień wyjazdu, wyrzuciłam z siebie wszystkie złe emocje i nastawiłam się na nową przygodę życia. Jak dla kogoś kto cały czas siedzi pod skrzydłami rodziców, takie coś jest naprawdę czymś niesamowitym. Dlatego nie dziwcie mi się, że ten wyjazd stał się dla mnie czymś bardzo ważnym.
W środę 27 kwietnia o godzinie 11:25 miałam samolot z Warszawy do Sztokholmu. Lot był dosyć krótki, wiec nie zbyt długo sobie polatałam. Wysiadłam na lotnisku i byłam totalnie zagubiona. Tyle osób biegało, przepychało się by tylko zdążyć na swój samolot albo znaleźć osobę na którą czekają. Ciągnąc swój bagaż na kółkach szukałam wzrokiem cioci Lili. Dawno jej nie widziałam i byłam troszkę przerażona, że mogę jej nie poznać i tak poprostu przejść obok. Na szczęście była. Stała z bukietem kwiatków i jakąś dziewczyną. Podobnież to była moja siostra Jessie, którą widziałam raz w życiu gdy miałam bodajże 6 lat. Hmm.. chyba troszkę się zmieniła od tamtego czasu.
-Witaj skarbie!- uścisnęła mnie mocno i poczęstowała soczystym buziakiem w policzek.
-Heej ciociu.- uśmiechnęłam się szeroko.
- To dla ciebie.- podarowała mi bukiet.- Jak słońce minął ci lot?
- Aa bardzo dobrze, naprawdę. Pominę sytuację z samolotu gdzie siedziałam ze starszą panią, która cały lot opowiadała mi o swoim wnuczku, który jest żołnierzem. Nie chciały byście chyba tego wszystkiego słyszeć .-zasmiałam się
-Właśnie Kasiu, nie wiem czy pamiętasz Jess?- spojrzałam na wysoką blondynkę
- Hey jestem Jessie, pamiętasz mnie?- wyciągnęła rękę w moją stronę, ze zdziwieniem spojrzałam raz na nią raz na ciocie ale nie z tego powodu, że chciała się ze mną przywitać.
-Oj zapomniałam. Jess bardzo słabo mówi po polsku. Miałam ją zapisać na jakieś dodatkowe lekcje polskiego ale jakoś nigdy nie mamy czasu na to. Mam nadzieję, że będziecie w stanie się jakoś dogadać?
-Myślę, że damy radę.-uśmiechnęłam się. - Kojarzę cię trochę ale od tamtego czasu sporo się zmieniłaś.- zachichotałam i podałam jej rękę. Tym razem odpowiedziałam jej w języku angielskim. Jessie z tego co pamiętam jest rok młodsza ode mnie i ma też starszego o 3 lata brata tak jak i ja.
-Dobrze dziewczynki wracajmy do domu, bo nie zdążymy wrócić do wieczora a w domu czekają na nas wujek z Jacobem.
...
Zaprosiłaś, więc jestem i powoli nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńTak na pierwszy ogień... Co ma Kopenhaga do Szwecji? Nigdy nie byłam dobra z geografii, ale jestem przekonana że to stolica Danii...
Jess to w końcu jej siostra czy kuzynka?
Trochę chaotyczne to wszystko i musiałam czytać kilka razy żeby się połapać o co chodzi.
Lecę do następnego rozdziału :)